Mam na imię Katarzyna.
Pierwszą książkę przeczytałam leżąc w szpitalu. Miałam wtedy jakieś 9 lat i babcia zamiast tradycyjnych soków, słodyczy czy owoców przyniosła mi książkę „Wesołe przygody Robin Hooda” wydawnictwa DaCapo. Do tej pory pamiętam napis na okładce „strzeżcie się – książki DaCapo to złodziej czasu„. Czy tego samego nie można powiedzieć o każdej dobrze napisanej powieści czy opowiadaniu?
Teraz, prawie dwadzieścia lat później, mogę powiedzieć, że książki skradły mi bardzo dużo czasu. Czasami, kiedy rozmawiam z osobami, które literatury nie czytają, wydaje mi się, że zdecydowanie za dużo. Jednak nigdy nie mogłam powiedzieć, że był to okres zmarnowany.
Na ostatnim roku studiów mój Promotor powiedział przy jednej z wielu okazji, że w dzisiejszych czasach, jest tak wiele świetnej literatury, że nie mamy czasu, aby go tracić na czytanie tej dobrej. Jednak skąd możemy wiedzieć, czy książka, którą zamierzamy kupić jest warta przeczytania? Na ogół nie dowiemy się tego dopóki nie zaczniemy jej czytać.
Giełdą zainteresowałam się na trzecim roku studiów, kiedy lekarz zabronił mi skakać na spadochronach (nie to żebym kiedykolwiek skakała, po prostu chciałam się zapisać na kurs, ale usłyszałam, że ze względu na stan zdrowia nie mogę). Wtedy jeden z moich wykładowców od psychologii zaproponował, abym zainteresowała się giełdą, gdyż ona daje podobny poziom adrenaliny i powinna nasycić moją potrzebę ponoszenia ryzyka w życiu. Od tamtego czasu faktycznie mam mniej szalonych pomysłów, a może po prostu całe moje szaleństwo jest ukierunkowane na rynki kapitałowe, co nie zawsze kończy się dobrze dla mojego portfela.