„Po prostu kupuj” Nick Maggiulli [recenzja]

Książka „po prostu kupuj” wpisuje się w nurt książek zachęcających do pasywnego inwestowania w ETF-y, do których zalicza się też m.in. „Mała książka zdroworozsądkowego inwestowania” John C. Bogle. Czy zdołała mnie przekonać do porzucenia swojej pasywnej strategii inwestowania w wyselekcjonowane spółki dywidendowe? Nie, ale jest kilka rzeczy na które zwróciła uwagę.

Mity dotyczące ruchu FIRE

Pierwsza rzecz, a raczej wyrzuty sumienia jakie się aktywują po usłyszeniu o ruchu FIRE to rozrzutność. Ruch przekonuje, że wystarczy ograniczyć wydatki, aby móc przejść na wcześniejsza emeryturę. Otóż nie, trzeba zwiększać przychody. Są pewne koszty które ponosimy np. czynsz, żywność, szkoła itd. których nie jesteśmy w stanie ograniczyć. Odmówieni wyjścia z dzieckiem do kina raz w  miesiącu nie spowoduje, że nagle uzbieramy setki tysięcy złotych, bo jeżeli zarabiamy minimalną krajową, to raczej nie mamy z czego okładać. Dlatego też Nick zwraca uwagę, że bardziej powinniśmy się skoncentrować na podniesieniu przychodów, jakie osiągamy niż liczeniu każdej złotówki.

„Najbardziej logicznym sposobem na wzbogacenie się jest zwiększenie zarobków i inwestowanie w aktywa generujące dochód.”

Jeżeli jednak mamy problemy z utrzymaniem zachcianek w ryzach proponuje zasadę 2x: taką samą kwotę jaką przeznaczasz na zachcianki, przeznaczasz na inwestycje.

Ogólne podejście do pieniędzy

Tutaj mamy zasadę znaną mi już z książki „Pieniądze płyną z duszy” – pieniądze powinny być wykorzystywane do stworzenia życia jakiego pragniesz, wydając powinniśmy sobie odpowiadać na pytanie, jakie wartości chcemy promować. Ale też, czy dany zakup przyczyni się do mojego ogólnego poczucia spełnienia (nie chwilowego szczęścia z nowej zabawki), bo jeżeli odpowiedz brzmi nie powinniśmy zastanowić się, czy na pewno chcemy kupić dany przedmiot.

Rozważania

Jeżeli ktoś się zastanawia, w jaki sposób najlepiej wejść na giełdę,  czy od razu wydać wszystkie oszczędności i kupić, czy systematycznie inwestować co roku? Kiedy jest najlepszy moment na sprzedaż aktywów? Czy ma sens uśrednianie ceny, czy może lepiej czekać na dołki? Jakie powinno być podejście do ryzyka, czy strategia 60 akcji/40 obligacji jest najlepsza. Jaka jest różnica między indeksem cenowym a dochodowym? Na te wszystkie pytania w książce znajdziecie odpowiedz.

Są pewne rzeczy, które jednak w książce mi się nie podobały.

W pewnym momencie następuje porównanie zakupu domu do inwestycji w indeks S&P500, muszę przyznać, że to nie jest jedyna książka która robi takie porównanie. I w porządku, gdybyśmy omawiali kolejna nieruchomość danej osoby, a nie omawiamy zakup swojego pierwszego domu, w którym będziemy mieszkać długie lata i który kupujemy nie w celach inwestycyjnych, a po to aby mieć gdzie mieszkać do zainwestowania tych pieniędzy na giełdzie z pominięciem kwestii, gdzie takie osoby miałyby wtedy mieszkać. Porównujemy sens i zakup mieszkania/domu do zainwestowania nadwyżek finansowych, tylko że celem tego pierwszego nie jest inwestycja.

Kolejną kwestią, która mi się nie zgadzała, jest kwestia omawianych aktywów inwestycyjnych. Najpierw autor omawia korzyści, które mamy przy zakupie akcji, że jesteśmy właścicielem firmy. Po czym opowiada, że on inwestuje w akcje za pomocą ETF-ów, dla mnie to są dwa różne instrumenty finansowe. Kupując akcje możemy np. pojechać na walne zgromadzenie akcjonariuszy, możemy przejrzeć sprawozdanie finansowe spółki, możemy brać udział w programach lojalnościowych dla akcjonariuszy, dostajemy dywidendy. Natomiast ETF-y mogą mieć tylko ekspozycje na dany indeks giełdowy np. WIG20 w kontraktach i nawet akcji nie posiadać w swojej budowie.  

Ostatnią kwestią była opinia, aby zapisać się do PPK tylko po to, aby raz do roku tracić 40% wpłat i przelewać środki na IKE w celach zainwestowania w ETF-a. Rozumiem argumentacje, że koszty PPK są stosunkowo drogie, bo mogą dochodzić do 3,5%, że mam z góry określony terminarz wypłaty oraz nie kontroluję tego w co jest inwestowana moja wpłata, a większość środków jest inwestowana na polskiej giełdzie. Jednak skąd pewność, że przy utracie rok do roku 40% kapitału pozostałe 60% zdoła odrobić ten utracony kapitał i wypracować wyższe zyski? Szczególnie, że PPK jest jednym z filarów inwestowania, a nie jedyną odnogą.

Mimo tych uwag uważam, że warto zapoznać się z książką, choć niekoniecznie stosować się do wszystkich jej porad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *