„Nieprawidłowości i nadużycia na rynku funduszy inwestycyjnych” Aleksandra Królikowska, Czesław Bartłomiej Martysz [recenzja]

Na wstępie zauważę, że rynek funduszy inwestycyjnych jest mi znajomy, bo pracuję na nim od kilkunastu lat i większość opisywanych w książce nadużyć obserwowałam „na gorąco” i tak cytowane w książce artykuły znałam już wcześniej. Niemniej można do książki podejść na dwa sposoby.

Aspekt edukacyjny

Jest to pozycja, która wpisuje się w szeroko rozumianą edukację finansową polskiego społeczeństwa. Edukację bardzo potrzebną, gdyż aby uniknąć zagrożenia, musimy w ogóle wiedzieć, że jakieś istnieje. A przede wszystkim musimy rozumieć na czym dany instrument finansowy polega i w jaki sposób jesteśmy chronieni – w rzeczywisty sposób, a nie, że ktoś nam powie o instytucji nadzorującej rynek kapitałowy, tylko jakie faktycznie ta instytucja ma uprawnienia.

Mamy w pierwszym rozdziale wprowadzenie, czym są fundusze inwestycyjne, jak się je klasyfikuje, na jaki podkategorie się dzielą oraz codziennych uczestników rynku na tych funduszach. Natomiast w ostatnim opisane mamy podmioty, które nad rynkiem funduszy czuwają, jaka jest rola KNF, depozytariusz, biegłego i jakie mają uprawnienia.

Z aspektu edukacyjnego najbardziej podobało mi się rozróżnienie w książce czym jest piramida finansowa, a czym schemat Ponziego.

Nadużycia finansowe

Mamy również drugi aspekt książki opisujący nadużycia finansowe na rynku funduszy. Opisane  afery m.in. GetBacka, odbieranie poszczególnym TFI licencji oraz opis kar i za co je dostawały. Jak dochodziło do tego, że TFI dostawały kary oraz dlaczego depozytariusze byli również karani. W tej części mamy również pokazane, jak nadzorca reagował po wykrywaniu poszczególnych nieprawidłowości i nadużyć oraz jakie środki zaradcze zostały wprowadzone, aby więcej taka sytuacja nie miała miejsca. I tutaj właśnie mam największy zgrzyt z tą pozycją, bo opisuje przeszłość, a w między czasie zmienił się sposób księgowania funduszy pewne rozwiązania, które przechodziły w 2019 roku dzisiaj nie mają prawa bytu. Czytając książkę odniosłam wrażenie, jakby ktoś opisywał mi zagrożenia, który były, które się ziściły i które zostały zaadresowane i rozwiązane.

Jednak osobiście uważam, że książka potrzeba na polskim rynku choćby po to, aby nie odstraszać osób, które chciałyby zainwestować w fundusz inwestycyjne, a do tej pory z rynkiem nie miały do czynienia. Ponieważ pokazuje, że owszem występują patologie, ale są one rozwiązywane, a regulator cały czas pracuje nad tym, aby w przyszłości nic takiego nie miało miejsca.