„Zło ze wschodu” Andrzej Pilipiuk [recenzja]

Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Andrzeja Pilipiuka i jak na razie ostatnie.

Książka składa się z 5 opowiadań, słuchałam ich w formie audiobooka i nie jestem w stanie wychwycić momentu, kiedy Gladiator się skończył i zaczęło się opowiadanie Antykwariat. Z przykrością muszę stwierdzić, że dobę po skończeniu słuchania niektóre opowiadania ledwo pamiętam, a pozostałe są mi całkowicie obojętnie, w trakcie słuchania nie wywoływały we mnie żadnych emocji, czy nawet zaciekawienia co będzie dalej.

5 opowiadań: Gladiator, Antykwariat, Pokusa uśmiechu, Walizka i Zło ze wschodu. Miały być opowiadaniami fantastycznymi, tymczasem bliżej im do obyczajowo – historycznych. Czasami miałam wrażenie, jak np. w przypadku opowiadania „Pokusa uśmiechu”, że autor przypomniał sobie, że przecież pisze opowiadanie fantastyczne więc wrzucił elementy lunatykowania i świadomego śnienia oraz szamana jako fantastykę i dalej skupił się na opowiadaniu bardziej obyczajowym lub nawet historycznym. I właśnie ukazanie tego tła historycznego wychodzi autorowi najlepiej. Uwiarygodnia opowiadania i powoduje, że czytałam dalej.

Z przykrością stwierdzam, że nie mam nic do powiedzenia na temat tych opowiadań, bo mogłabym opisać ich treść, ale nic poza tym. Nie zostawiły we mnie żadnej potrzeby porozmawiania o przeczytanej książce, podzielenia się wrażeniami, czy choćby refleksji, czy faktycznie zjawiska fantastyczne opisane w książce mogą mieć miejsce.

Do przeczytania książki skusiła mnie okładka, choć nie miała nic wspólnego z zamieszczonymi opowiadaniami, to nadal uważam, że jest bardzo dobrze zaprojektowana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *